Dzisiaj post do którego zbierałam się już bardzo długi czas ale nie miałam odwagi i chciałam być pewna na 100%. Jest trudny i nie musiałabym go publikować tylko zostawić to wszystko dla siebie ale jeśli ma pomóc on chociaż jednej osobie - będę szczęśliwa.
Nie wiem od czego zacząć. Może od słów, które zostaną chyba tytułem posta.
2 lata wyjęte z życia.
2017 rok i stara Oliwia. Z motywacją do prowadzenia bloga, z milionem pomysłów na posty zdjęcia, z pasją. Kolejne 2 lata to koszmar, który zgotowałam sobie sama przez naiwność i ufanie nie odpowiednim osobom. Było dobrze ale postanowiłam sama, nieświadomie sobie wszystko zniszczyć. Pozwolić, żeby ktoś wykorzystał moje zaufanie i mnie. Pozwolić komukolwiek podwarzać moją wartość i pewność siebie. Nie jestem jedyna - niestety. Toksycznych relacji jest wszędzie pełno. Codziennie ktoś na świecie jest wykorzystany i zostawiony sam sobie. Wiecie czemu w 2015 roku założyłam bloga? Nie, nie żeby mieć fejm, pieniądze czy nie wiadomo co jeszcze. Zrobiłam to żeby mieć swoje miejsce, ostoję od tych wszystkich ludzi, którzy postanowili uprzykrzać mi życie w podstawówce i gimnazjum. Mogłam tu pisać co mi się podoba i naprawdę to polubiłam. Udawało mi się to nawet przez chwilę ukrywać. Do czasu... aż ktoś go nie znalazł - kolejny powód żeby wytykać palcami kogoś kto robi coś trochę innego, nie krzywdząc przy tym nikogo...
Dawałam sobie radę, w 2017 roku blog miał naprawdę dobre zasięgi i może miałby nadal gdybym nie postanowiła się poddać ale w 2018 roku zawalił mi się świat - tak mi się wydawało. Pierwszy raz ktoś kogo obdarzyłam ogromnym zaufaniem i postanowiłam dać od siebie wszystko postanowił to perfidnie wykorzystać. Byłoby dobrze jakbym zamknęła ten rozdział odrazu ale tkwiłam w "relacji" aż do wakacji w 2019 roku gdzie kilka "przypadków" (pewnie wiecie, że nie wierzę w przypadki) uświadomiło mi co się dzieje i jak jest naprawdę... Nie wierzę w przypadki za to wiem, że nic nie dzieje się bez powodu i wierzę w siłę karmy. Nie rozpamiętuje, poznałam dzięki temu wszystkiemu ludzi, którzy są przy mnie i są szczerzy. Myślałam, że wszystko już będzie dobrze, że wszystko się układa tak jak tego chce od tylu lat i drugi raz zaufałam tak jak 2 lata wcześniej - możecie się domyślać jak to się skończyło ale wiecie co? Nawet dobrze. Potrzebowałam czasu, dla siebie, żeby pobyć sama ze sobą, polubić siebie i zwrócić uwagę na to co mam koło siebie.
Jest kwiecień 2020 rok, koronawirus to temat, który przewija się codziennie, wszędzie a ja pisze tego posta bo w końcu wszystko się u mnie ułożyło jakkolwiek to brzmi w tej sytuacji ale jestem z osób, które wierzą, że po burzy zawsze wychodzi słońce - wiele razy się o tym przekonałam.
Pisałam na początku, że tęsknie za starą Oliwią, przed tym wszystkim, sprzed dwóch lat. Tęskniłam. Teraz wiem, że to wszystko było po coś. Dojrzałam, wiele nauczyłam się przez ten czas dzięki czemu teraz jestem w stanie więcej znieść, wiem komu mogę ufać i żeby kilka razy zastanowić się zanim coś zrobię. Może się zmieniłam ale to nadal JA. To wszystko mnie ukształtowało, jestem jaka jestem i nie pozwalam nikomu mnie zmienić. Jeśli ktoś jest ze mną to akceptuje mnie taką jaką jestem i Was też o to proszę.
Nie rozpamiętujcie przeszłości, jeśli chcecie znów być szczęśliwi zamknijcie raz na zawsze rozdział przeszłości. Nawet jeśli ktoś Was zranił, skrzywdził, upokorzył to już było, nie możecie tego zmienić, czas to wszystko zostawić za sobą. To nigdy nie jest łatwe ale warto uwierzcie mi. Dajcie sobie czas a nie będziecie żałować. Nie mścijcie się, szkoda Waszego zdrowia - karma zrobi to za Was.
Pamiętajcie nic w życiu nie dzieje się bez powodu i ze wszystkiego powinniśmy wyciągnąć lekcję. W życiu popełniamy błędy, ufamy nie tym ludziom ale nie obwiniajcie się za to. Macie pełne prawo do popełniania błędów i uczenia się na nich. Nikt nie może Was z tego rozliczać. Ważne żeby się nie poddawać nawet jeśli wydaje Wam się, że wszystko jest bez sensu - nie jest :)